A mury runą – częstochowska „S”

Fot_Boguslaw_Nieznalski

14 sierpnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej pod przewodnictwem Piotra Maliszewskiego. Po raz pierwszy, w przeciwieństwie do lubelskiego Lipca, wśród żądań robotników pojawiły się postulaty polityczne. Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża zażądały przywrócenia do pracy Anny Walentynowicz, podwyżki płac, wystawienia pomnika ofiar Grudnia ’70, czyli ponad 40 zabitych i prawie 1200 rannych. Strajk przybrał w zakładzie charakter okupacyjny. Władze komunistyczne zaprzeczały istnieniu protestu.

Powołano do życia Miedzyzakładowy Komitet Strajkowy. Do protestu przyłącza się Gdynia, Szczecin, Kraków, Poznań, Warszawa, Łódź, Rzeszów i inne miasta. 30 sierpnia, w dniu podpisania porozumień sierpniowych, zbuntowało się już 700 tys. pracowników.

W Częstochowie nie doszło do strajku.

Popularna na Pomorzu piosenka Jacka Kaczmarskiego „Mury” nie brzmiała w naszym mieście. Nie istniała tradycja opozycyjna i właściwe struktury, ale działali pojedynczy ludzie. Zmiany następowały powoli, lecz nieubłaganie. 

– mówi Wojciech Rotarski z IPN. Władze komunistyczne same sprowokowały wzrost niezadowolenia, który bynajmniej nie był spowodowany złym stanem gospodarki PRL i podwyżką cen żywności. 

29 sierpnia, czyli następnego dnia, robotnicy zorganizowali dwa zebrania na wydziale konstrukcji stalowych oraz w Koksowni. Zażądano obecności dyrektora i wymienionego redaktora Janusza Płoweckiego („Życie Częstochowy” było oddziałem „Życia Warszawy”). 

W Koksowni strajk przybrał radykalniejszą formę. Najprawdopodobniej palono gazety, krzyczano, ale PRL-owskie dokumenty na ten temat niewiele mówią. Powodów można się domyślać. Redaktor Płowecki zamieścił natomiast relację z ze spokojniejszego zebrania. 23 września odbyło się w Hucie następne spotkanie i ci sami ludzie powołali do życia Solidarność; 10-milionową organizację, która skruszyła mury.

Krzysztof Rygalik

Źródło: foto. Bogusław Nieznalski/Karta