Niebezpieczne czy bezpieczne szczepionki?
Częstochowa jako pierwsze miasto w Polsce zdecydowało, że dzieci muszą być zaszczepione, aby znaleźć miejsce w miejskim żłobku. Obowiązkowe szczepienia mogą też decydować o przyjęciu lub nie do miejskiego przedszkola. Sprawa nie jest przesądzona, a jest to o tyle istotne, że nie wszyscy rodzice uważają szczepionki za bezpieczne.
Jest uchwała
Z inicjatywą wprowadzenia pod obrady Rady Miasta projektu uchwał zobowiązujących rodziców do przedłożenia w placówkach edukacyjnych zaświadczenia o odbyciu obowiązkowych szczepień ochronnych wyszła radna PO, Jolanta Urbańska. W interpelacji z 16 marca 2015 r. powołała się na przykład tendencji wzrostu liczby zachorowań i zapadalności na odrę oraz zauważyła, że może się to wiązać z odmawianiem przez rodziców szczepień dzieci. Radna zaproponowała, aby w miejskich żłobkach i przedszkolach w trakcie rekrutacji wprowadzić konieczność przedkładania zaświadczeń o odbyciu obowiązkowych szczepień ochronnych. Wstępnie w odpowiedzi z 24 marca 2015 r. wiceprezydent Krzysztof Łoziński w oparciu o opinie miejskich prawników stwierdził, że „przy braku ustawowego ograniczenia, z powodu braku szczepień zakaz przyjmowania dzieci do żłobków i przedszkoli nie może być wprowadzony”. Później sprawy potoczyły się jednak inaczej. Czy rodzice będą musieli teraz udowodnić, że ich dziecko jest zaszczepione, żeby mogło korzystać ze żłobka lub przedszkola?
Rada Miasta w uchwale nr 85.X.2015 z 20 kwietnia br. zdecydowała o – różnie odbieranych przez rodziców – zmianach. W uchwale czytamy, że warunkiem przyjęcia dziecka do żłobka będzie „złożenie przez rodzica lub opiekuna prawnego zaświadczenia, iż dziecko poddane zostało obowiązkowym szczepieniom ochronnym określonym w rozporządzeniu ministra zdrowia z dnia 18 sierpnia 2011 r. w sprawie obowiązkowych szczepień ochronnych (Dz. U. Nr 182, poz. 1086) lub zostało z tego obowiązku zwolnione z przyczyn zdrowotnych.” Zasada będzie dotyczyła nowoprzyjmowanych dzieci. W załączniku do uchwały nr 84.X.2015 – przyjętej tego samego dnia – zmian jest więcej, a dotyczą zasad rekrutacji do miejskich przedszkoli. O przyjęciu do placówki decyduje punktacja, przy czym teraz za przedłożenie zaświadczenia o odbyciu obowiązkowych szczepień lub długotrwałym odroczeniu można będzie dostać 32 punkty. To najważniejsze kryterium, bo za pozostałe pięć pozycji zdobyć będzie można w sumie 31 punktów. – Jeżeli chodzi o intencje uchwałodawców, jest to na pewno wskazanie na obiektywny problem, którym jest wzrost liczby osób uchylających się od szczepień, natomiast weryfikacja prawna tych zapisów należy do organu nadzoru – zauważa Włodzimierz Tutaj, rzecznik Urzędu Miasta.
Jest kłopot
Jak widać, hipotetycznie nie można stwierdzić, że nieszczepione dzieci zostały pozbawione szans na edukację, bo rodzice, w przypadku ewentualnego braku miejsc w publicznej placówce, mogą wybrać prywatne instytucje. Uchwalenie prawa nie przesądza jeszcze o jego wprowadzeniu. – Te i inne uchwały przyjęte przez Radę Miasta Częstochowy są jeszcze przedmiotem badania przez służby prawne Wojewody Śląskiego – wyjaśnia Włodzimierz Tutaj. – Jeżeli uznają je za zgodne z prawem, będą mogły wejść w życie, z tym, że uchwała dotycząca przyjmowania dzieci do żłobka miejskiego zacznie obowiązywać po dwóch tygodniach od publikacji w Dzienniku Urzędowym Województwa Śląskiego, natomiast uchwała dotycząca kryterium przyjęcia do przedszkoli wejdzie w życie dopiero z początkiem nowego roku, w momencie, w którym rozpocznie się rekrutacja do przedszkoli miejskich na rok szkolny 2016/2017.
Kolejne dwie kwestie nie mają legislacyjnej natury. Nie wszyscy rodzice chcą szczepić swoje dzieci. Jest to sprawa wyboru, wolnej woli, przekonań – górnolotne terminy tym razem są na miejscu. Rodzice nie szczepiący dzieci to grupa nieliczna, pani A. (nie chce ujawniać danych – przyp. red.) uważa, że mają oni racjonalne argumenty. – System szczepień w Polsce jest zły, lekarze i rodzice nie posiadają dostatecznej wiedzy w tym temacie… A za wszystkim stoją wielkie koncerny farmaceutyczne, reklamy i wielkie pieniądze – dodaje. Uważam, że wiele chorób, zwłaszcza neurologicznych, jest konsekwencją szczepień. W Polsce mówi się, że autyzm nie ma żadnego powiązania ze szczepieniami, a w innych krajach, np. we Włoszech, ludzie wygrywają w sądach wielkie odszkodowania za spowodowanie autyzmu u swoich dzieci szczepieniami. Ale o tym się tutaj nie mówi… Mówi się po cichu. Są lekarze, którzy dyskretnie mówią, żeby uważać, nie szczepić. Ale inny lekarz zaszczepi dziecko, które posiada przeciwwskazania, ma np. chore poszczepiennie rodzeństwo, oczywiście nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za możliwe powikłania – mówi pani O., matka dwójki. – Nie jestem przeciwna szczepieniom zdrowych dzieci bezpiecznymi szczepionkami. Rodzice jednak powinni mieć prawo do wolnego wyboru w tym temacie, dostępu do wiedzy, możliwych powikłaniach, skutkach ubocznych itd.
Kobieta, jako mieszkanka Częstochowy, jest również zainteresowana planami samorządu. – Niedopuszczenie dzieci nieszczepionych do przedszkoli, edukacji to w ogóle jakieś wielkie nieporozumienie. Nietolerancja, niezrozumienie, niewiedza, wykluczenie. Powinniśmy zrozumieć, że nie wszyscy mogą być zaszczepieni. To co jednemu może pomóc, drugiemu może poważnie zaszkodzić . Powinniśmy wszyscy o tym wiedzieć – dodaje pani O.
Rzecznik apeluje
Szczepieniem dzieci zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka. Do tej pory za nieposyłanie dzieci na obowiązkowe szczepienia ochronne nie groziło nieprzyjęcie do placówki oświatowej, a takie mogą być konsekwencje zmian prawnych. Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak, wyraził więc wątpliwości co do legalności takich rozwiązań w liście z 29 kwietnia br. do Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Minister Edukacji Narodowej:
– Każde działanie, które wychodzi naprzeciw zwiększeniu ochrony dzieci zasługuje na uwagę i wsparcie, musi być jednak zgodne z obowiązującym w Polsce prawem. Musimy nieustannie pamiętać, że w odniesieniu do dzieci mówimy o specjalnym standardzie ochrony praw człowieka. Należy pamiętać, że dziecko to nie przedmiot, własność czyjakolwiek, nawet rodzica – mówi Marek Michalak. – Artykuł 68 Konstytucji RP mówi, że „każdy ma prawo do ochrony zdrowia”, zaś art. 70, że „każdy ma prawo do nauki” a nauka do 18. roku życia jest obowiązkowa i jeszcze zwracam uwagę na art. 31, gdzie czytamy: „ograniczenia w zakresie konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanowione tylko w ustawie”. Nie wartościując wymienionych praw zwracam uwagę, że uchwała nie może ograniczać praw ustawowych. Jednocześnie zaznaczam, że jestem absolutnie zwolennikiem szczepienia dzieci, które zaliczam do realizacji prawa dziecka do ochrony zdrowia. Wyrzucenie jakiegoś dziecka na margines z tego względu, że czegoś nie dopełnił dorosły opiekun, to nie jest właściwy kierunek.
Druga kwestia dotyka po części biologii i matematyki. Zwolennicy przymusowych szczepień mogą odwołać się do podsumowań statystycznych. Szczepionki realnie zmniejszają śmiertelność populacji. Już od pierwszych dni po urodzeniu dzieci szczepione są przeciwko WZW typu B, a później przeciw błonicy, tężcowi, krztuścowi itd. Dla przykładu, Raport Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny pt. „Sytuacja zdrowotna ludności Polski i jej uwarunkowania” (Warszawa 2012, na s. 197) stwierdza: „W efekcie prowadzonych dotychczas szczepień, ostatni przypadek zachorowania na poliomyelitis wywołanego dzikim wirusem polio odnotowano w Polsce w 1984 r.”, „Zachorowania na błonicę po 1975 r. notuje się w Polsce jedynie sporadycznie”, „Liczba zachorowań na tężec od 1998 r. nie przekracza 30 przypadków rocznie”. A z liczbami trudno dyskutować – powiedzą osoby, które liczby spisywały.
Krzysztof Rygalik