„Witkacy” w odsłonie Częstochowskiego Teatru Tańca

DSCF0707

W sobotni wieczór (15 listopada) sceną Klubu Politechnik po raz kolejny zawładnął Częstochowski Teatr Tańca, prezentując najnowszą sztukę wyreżyserowaną przez Włodzimierza Kucę. Spektakl taneczny „Witkacy” opowiada historię Stanisława Ignacego Witkiewicza – historię artysty malarza i jednocześnie historię upadku człowieka. Przygotowanie się do spektaklu wymagało od tancerzy nie tylko treningu fizycznego, ale także zapoznania się z niezwykłym życiorysem artysty.
– Tak naprawdę przez ostatni miesiąc to była taka praca w dzień i w nocy. Nie tylko praca fizyczna tutaj na scenie podczas treningów, ale również mentalne przygotowanie się do tego spektaklu, bo on jest naprawdę bardzo trudny i każdego z nas kosztował bardzo dużo pracy. Ja osobiście przez ostatni miesiąc bardzo intensywnie o tym spektaklu myślałam i ćwiczyłam – mówi tancerka Katarzyna Ujma. – Bez żadnej wiedzy nie można tutaj zagrać. Trzeba cokolwiek wiedzieć o Witkacym, jaki niezwykły był to człowiek. To była postać tragiczna i trzeba naprawdę przemyśleć to wszystko, co się działo na tej scenie – dodaje.

W tytułową rolę wcielił się Bazyli Ogiński, który również zaznacza, że przygotowanie się do roli wymagało zaangażowania emocjonalnego: – Ten spektakl wymaga przede wszystkim przygotowania emocjonalnego i to jest najtrudniejsze, żeby wczuć się w tę rolę.

„Witkacy” w wykonaniu Częstochowskiego Teatru Tańca to nie tylko wspaniała choreografia, ale również pomysłowa scenografia. Na płótnie powstawały portrety tworzone przez Witkacego, gra świateł ukazywała zmieniający się nastrój. Z treścią sztuki świetnie komponowały się również kostiumy stworzone przez Ewę Kozak.

Na ulotce informującej o spektaklu można przeczytać:

„… Witkacy wielkim artystą był. Bez wątpienia także jednym z najciekawszych (czytaj: najbardziej szokujących ówczesne społeczeństwo). Cierpiał na kompleks embriona, stworzył jednoosobową Firmę Portretową i teorie Czystej Formy, a malowane przez siebie portrety dzielił w zależności od stopnia «ulizania» i narkotyków, które «pomagały» mu je malować…”.