Zwariowany na punkcie muzyki Stanisław Fiałkowski i jego Gregorian Jazz

DSCF9847x

Program XXVI Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Sakralnej Gaude Mater kryje w sobie muzyczne perełki, które są w stanie przyćmić swoim blaskiem wszystko, co wokół. Taki był Gregorian Jazz Stanisława Fiałkowskiego, który zelektryzował publiczność zebraną podczas koncertu w Kościele Seminaryjnym. Kompozytor stworzył ucztę dla ucha i serca, podając chorał gregoriański w doskonale przyprawionym jazzie. A że jazz przybiera różne formy, była to uczta zaskakująca i niejednowymiarowa. Kompozycje Stanisława Fiałkowskiego zaprezentowali instrumentaliści Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach przy wtórze Zespołu Śpiewaków „Camerata Silesia”. Trąbka Piotra Wojtasika, sekcja smyczkowa i trio jazzowe podkreśliło wirtuozerię kompozycji.

Całość poprowadziła dyrygentka Anna Szostak, która tuż po koncercie nie kryła emocji. Połączenie muzyki współczesnej z muzyką sakralną stanowiło wielkie wyzwanie:

– Muzyka współczesna nawet z założenia jest naszym powołaniem. Przenikanie się chorału gregoriańskiego i różnych odmian jazzu było bardzo awangardowe, w sensie harmonicznym, to bardzo ciekawy utwór. Lubimy takie wyzwania. Od tego jesteśmy, żeby właśnie takim wyzwaniom sprostać. Zajmujemy się muzyką jazzową, współpracujemy z wybitnymi postaciami, jak Leszek Możdżer czy Tomasz Stańko.

Jak powiedział w czasie przemówienia Stanisław Fiałkowski, nazywany tego dnia sprawcą całego „zamieszania”, koncert był także okazją do niezwykłego spotkania. Spotkanie miało kilka znaczeń. Jednym z nich było zetknięcie chorału gregoriańskiego z jazzem. Zapytany o to, czy muzyka sakralna może być dobrym tematem jazzowym, Stanisław Fiałkowski nie wahał się z odpowiedzią ani przez chwilę:

– Wyobrażałem sobie, że może być, w końcu jestem kompozytorem tego utworu! A po wtóre, dziesiątki jazzmanów na całym świecie zawsze używali chorału gregoriańskiego jako tematu do swojej twórczości i do swoich improwizacji. To jedno stwierdzenie. Poza tym, jak muzyk jazzowy spotyka się z innym muzykiem i chcą wspólnie pograć, wymieniają jakiś temat. Ten temat nazywają wtedy chorusem, chorałem. Ten pewien kształt linii melodycznej na bazie której później grają. Więc wspólnota jest absolutnie.

DSCF9856x

Tego typu połączenia stworzyć mogą tylko wybitni i wrażliwi. W czasie rozmowy ze Stanisławem Fiałkowskim nie dało się nie zauważyć, że muzyka stanowi dla niego całe życie, że jest niemal jak powietrze, tyleż samo niezbędne, co uzależniające:

– Tacy ludzie jak ja bez powietrza nie mogą żyć, więc bez muzyki także. Pani rozmawia z człowiekiem, który jest zwariowanym na punkcie muzyki. Często ta muzyka doprowadzała mnie do stanów trudnych, ale jednak nigdy z niej nie zrezygnowałem. I nie zrezygnuję, bo muzyka jest dla mnie wszystkim.

Gregorian Jazz miał kilka twarzy – zarówno spokojne i dostojne, jak i mocne, energetyczne, wprawiające w drżenie. Po raz kolejny jazz zaprezentowany został jako muzyka pełna kontrastów, zaskakujących zwrotów akcji i nasiąknięta paletą barw. W jakim miejscu widzi jazz Stanisław Fiałkowski?

– Wszędzie jest miejsce dla jazzu! W Częstochowie, w Warszawie, w klubie jazzowym, w filharmonii, w Carnegie Hall… Jazzmani piszą teraz duże dzieła. Wymienię tutaj Marsalisa, trębacza światowego wymiaru, który napisał Swing Symphony na pełną orkiestrę. Wspomnę także swoją postać. W ubiegłym roku odbyła się premiera mojego symfoniczno-jazzowego utworu, który nazywał się suitą baletową tancerki Degasa, gdzie całą czołówka jazzmanów grała z orkiestrą symfoniczną. Moglibyśmy gwarzyć na ten temat bardzo, bardzo długo…

A przestać gwarzyć wcale się nie chciało. Stanisław Fiałkowski to pasjonat, z muzyką związany tak bardzo emocjonalnie, że zaraża pasją i entuzjazmem innych. „Z wykształcenia jestem muzykiem klasycznym. Ale w sercu jestem jazzmanem.” – powiedział po koncercie Gregorian Jazz jest dowodem na to, że słuchając i tworząc muzykę właśnie sercem, dojść można do zaskakujących połączeń i odkrywać brzmienia, które trwają w pamięci jeszcze długo, długo po występie. Taki efekt pozostawił po sobie pan Fiałkowski.

Sylwia Wziątek