Pielęgnują pamięć o więźniarkach z Ravensbrück

Stowarzyszenie Rodzina Więźniarek Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego Ravensbrück przybyło z modlitwą w sobotę, 13 kwietnia na Jasną Górę. Rodziny Więźniarek dbają, by pamięć o wydarzeniach sprzed 74 lat nie zginęła. W modlitwie uczestniczą w tym roku trzy byłe więźniarki: 98-letnia dr Wanda Półtawska, Krystyna Paradyż oraz Irena Cyrankiewicz, była więźniarka obozu Auschwitz.

Rolą Stowarzyszenia jest m.in. potrzymanie dorocznej modlitwy na Jasnej Górze, jaką obiecały grupowo w obozie harcerki z konspiracyjnej drużyny harcerskiej ‘Mury’. Od samego początku organizatorką pielgrzymek byłych więźniarek była ich drużynowa Józefa Kantor, zwana ‘Ziutą’ lub ‘proboszczem w pasiaku’. Pierwsza pielgrzymka więźniarek obozu jenieckiego w Ravensbrück na Jasną Górę odbyła się w maju w 1946 r. Przed Cudownym Obrazem Matki Bożej dziękowały za szczęśliwe ocalenie z nazistowskiego obozu koncentracyjnego i powrót do Ojczyzny.

Mszy św. w Kaplicy Cudownego Obrazu przewodniczył i homilię wygłosił ks. Stanisław Michałowski, krajowy duszpasterz Więźniarek Obozów Jenieckich Ravensbrück w Niemczech. W prezbiterium harcerze wystawili sztandar drużyny ‘Mury’, który do Muzeum Harcerstwa Polskiego w Warszawie przekazały byłe więźniarki Katarzyna Mateja, Władysława Sikora i Kamila Sycz.

„Dzisiaj przyjeżdżają także rodziny więźniarek, to są ich dzieci, wnuki rodzina, którzy w dalszym ciągu pamięta, że wielu spośród tych więźniarek oddało życie – wyjaśniał przed Eucharystią ks. Stanisław Michałowski – W Ravensbrück było więzionych 132 tys. kobiet, z tego 40 tys. Polek. 8 tys. spośród nich przeżyło ten obóz, żyje jeszcze kilkanaście osób. One łączą się dzisiaj z nami duchowo w modlitwie. Ta Msza św. jest sprawowana w intencji tych żyjących, a także i za zmarłych. Będzie ta Msza św. zawsze kontynuowana, gdyż zawiązało się Stowarzyszenie Rodzin Więźniarek, ono będzie pamiętać o tym ślubowaniu, które jeszcze w Ravensbrück złożyły więźniarki, że co roku tutaj będą przyjeżdżać dziękować Matce Bożej Jasnogórskiej”.

Ks. Stanisław Michałowski od lat uczestniczył w pielgrzymowaniu byłych więźniarek Ravensbrück. Gdy pielgrzymka w 2004 r. ustała z racji wieku i stanu zdrowia pań oraz tego, że większa część z nich już odeszła, ks. Michałowski obiecał, że każdego maja zawsze będzie na Jasnej Górze, bez względu na to czy ta pielgrzymka będzie, czy nie.

„To się nie zdarzyło w żadnym innym obozie, w Ravensbrück zrzeszyły się 104 harcerki, ratujące życie innym i chroniące wartości, i na wezwanie Józefy Kantor, drużynowej, i jedynej konspiracyjnej drużyny harcerskiej w tym niemieckim obozie, w 1946 r. odbył się pierwszy zlot byłych więźniarek, tych ocalonych, na Jasnej Górze. I okazało się, że były ich setki. I od tego czasu nieprzerwanie każdego maja byłe więźniarki pielgrzymowały na Jasną Górę – mówi Maria Lorens, córka byłej więźniarki Katarzyny Mateja z domu Kawurek, nr 10662 – Pamiętam to, gdyż jako dziecko mama mnie kilka razy tutaj zabrała. One przyjeżdżały tutaj na trzy dni. Nocą na Wałach odbywała się Droga Krzyżowa, były spotkania z księżmi, opiekował się nimi zawsze dyrektor Apostolstwa Chorych”.

„Stwierdziliśmy, że my musimy to kontynuować, bo warto, bo wartości, o które one walczyły są zagrożone – podkreśliła Maria Lorens – Naszym duchem i patronem jest Wanda Półtawska. Założyliśmy Stowarzyszenie Rodzina Byłych Więźniarek Ravensbrück, która zrzesza nie tylko rodzinę z krwi i kości, ale rodzinę w sensie moralnym, w sensie wyznawania wiary i pielęgnowania wartości, o które im chodziło”.

„Do tego obozu trafiały kobiety po wyrokach, inteligencja, kwiat kobiet polskich, te, które jako harcerki świadomie ślubowały, że będą walczyć o Ojczyznę, oddawały Jej swoją młodość, to nauczycielki, artystki, arystokracja, elita intelektu umysłowego Polski” – przypomina mama byłej więźniarki.

Jak wyjaśnia Maria Lorens, więźniarki do częstochowskiego sanktuarium pielgrzymowały dorocznie w maju. Ale w 2010 r. w Senacie zapadła uchwała, że kwiecień jest miesiącem pamięci narodowej o więźniarkach Ravensbrück: „Ze względu na to, że w kwietniu obóz został oswobodzony, nie wyzwolony, Niemcy wyprowadzili wszystkich, obóz był pusty. Tylko dwie harcerki Kama Sycz i Ania Burdówna zostały z 1200 chorymi na podminowanym obozie, który mógł wylecieć w powietrze. Pierwszy żołnierz rosyjski przyjechał na rowerze zobaczyć, co tu się znajduje, ale nie było ani jednego żołnierza. Wrócił po 5 dniach i tak wyglądało oswobodzenie. Saperzy dali rade rozminować ten obóz”.

„Zostałam przywieziona do Ravensbrück z Warszawy z Powstania Warszawskiego w pierwszych dniach sierpnia, tam byłam do listopada. W listopadzie zostałam wywieziona do drugiego obozu do Buchenwaldu. To był obóz dla mężczyzn i tam pracowałam w fabryce amunicji z wielkim wzruszeniem – wspomina z wielkim wzruszeniem Krystyna Paradyż, była więźniarka, która wówczas miała 15 lat – Staram się o tym czasie nie myśleć. Mało myślę, mało mówię, bo przychodzą nieprzyjemne wspomnienia”.

„Mieliśmy teraz wielkie spotkanie z młodzieżą w Rudzie Śląskiej, była też Wanda Półtawska – opowiada Irena Cyrankiewicz, była więźniarka obozu Auschwitz – To była młodzież z całej Polski, była to takie wielkie świadectwo. Mamy dobrą młodzież, niech tą historię pamięta, bo to jest bardzo ważne. Mój brat zginął w marszu oświęcimskim. Myśmy wrócili, taka opatrzność Boża nas trzymała w opiece, schorowani wiadomo, jak to po obozie. To był 1943 r., marzec, wywieziono mnie stąd, z Przystajni”.

„Urodziłem się po wojnie, kiedy matka wyszła już z obozu, w 1946 – opowiada należący do Stowarzyszenia Andrzej Sikora, syn więźniarki Ravensbrück, Władysławy Sikory – Ten obóz w niej żył. Przebywała tam pięć lat i pewne zmiany zdrowotne były trwałe, łączyły z tym, że matka miała grupę inwalidzka II, inwalidy wojennego. W obozie była członkinią drużyny harcerskiej ‘Mury’. Pracując w kuchni esesmańskiej miała możliwość dostępu do jedzenia, które organizowała. To było ogromnym stresem, gdyby ją przyłapali Niemcy, że bierze jedzenie, to mogłoby to się źle skończyć. Matka często występowała w szkole i przekazywała te informacje, ale zawsze mówiła, że po takim wystąpieniu, kiedy ona wraca do tych czasów, całą noc nie śpi, to tkwiło w niej. Do końca swoich dni, a zmarła w 2010 r., utrzymywała kontakt ze środowiskiem więźniarek Ravensbrüczanek, które ten czas przeżyły, i które były w drużynie harcerskiej ‘Mury’. Ostatni raz przywiozłem mamę na Jasną Górę w 2005 r.”.

źródło tekst i foto: Biuro Prasowe Jasnej Góry