AZS miał swoje szanse
Siatkarze AZS-u, tak jak można było się spodziewać przegrali 0:3 starcie z najlepszą na ten moment w całej lidze Skrą, ale wynik nie oddaje zupełnie tego, co działo się na parkiecie. Dość powiedzieć, że każdy z setów zakończył się zwycięstwem bełchatowian do 23!
Częstochowianie trzymali się tak dzielnie głównie dzięki bardzo dobrej grze Guillaume’a Samiki, który swoją zagrywką i mocnymi atakami starał się ciągnąć za uszy mniej doświadczonych kolegów. Przy stanie 23:24 niestety zagrywki Nicolasa Marechala nie przyjął Rafał Szymura. W drugiej partii sporymi fragmentami prowadził AZS (8:5, 13:11), ale końcówkę tym razem zawalił Artur Udrys. Najpierw przy 21:23 zaatakował w aut, a później przy 23:24 posłał zagrywkę nie dość, że lekką to jeszcze autową…
To wszystko nie załamało jednak biało-zielonych, którzy w trzecim secie prowadzili już nawet 18:13 i wydawało się, że jakąś zdobycz z Bełchatowa tego dnia muszą wywieźć. W końcówce jednak po raz kolejny Skra potwierdziła swą wielką klasę, a całe spotkanie zakończył pewnym atakiem Mariusz Wlazły. – Na pewno szkoda tej szansy, która się przed nami otworzyła w tym meczu. Pozostaje nam walczyć z taką zaciętością w kolejnych meczach, a może w końcu da to punkty – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Bąkiewicz.
Po 24 kolejkach AZS zajmuje 12. miejsce w tabeli i wiele wskazuje, że już na tej pozycji pozostanie do końca rundy zasadniczej. Oprócz sobotniego meczu z Resovią (14.02, godz. 17.00), częstochowian czeka jeszcze wyjazd do Olsztyna (20.02, godz. 18.00). Jeśli tabela się już nie „przetasuje” to w kolejnej fazie zagramy z Effectorem Kielce. Pierwsze spotkanie odbyłoby się w Częstochowie (25.02).
PGE Skra Bełchatów – AZS Częstochowa 3:0 (25:23, 25:23, 25:23)
Mariusz Rajek