Drogi sondaż – wrześniowe referendum
6 września Polacy odpowiedzą na trzy pytania. Będzie to drugie w tym stuleciu ogólnokrajowe referendum. Tak niezwykle rzadka okazja do bezpośredniego wyrażenia przez wyborców swojego zdania to skutek kampanii wyborczej, tymczasem ważniejsza od wyniku może okazać się frekwencja.
Trzy pytania
Głosowanie nie jest obowiązkowe, ale sama chęć wzięcia w nim udziału również nie wystarczy. Wziąć udział w referendum mogą obywatele polscy, którzy w dniu głosowania ukończyli 18 lat, a cały proces odbywa się poprzez właściwe wypełnienie karty do głosowania; białej karty formatu A4 ze ściętym prawym górnym rogiem. – Wyborca musi posiadać dokument tożsamości ze zdjęciem, żeby móc otrzymać taką kartę. Dokumentem tożsamości jest dowód osobisty, paszport, prawo jazdy – mówi Andrzej Jedyk, dyrektor Krajowego Biura Wyborczego, Delegatury w Częstochowie. – Po otrzymaniu karty wyborca udaje się za parawan, na miejsce tajnego głosowania, ale przy okazji, kiedy będzie potwierdzał odbiór karty do głosowania, otrzymuje jeszcze nakładkę. To jest nowość, która będzie zasłaniać, czy wyborca-sąsiad już głosował, czy nie. Wyborca niepełnosprawny może też zażądać nakładki sporządzonej w alfabecie Braille’a.
Przypomnieć trzeba, że zgodnie z „Ustawą z dnia 14 marca 2003 r. o referendum ogólnokrajowym” w referendum nie mają prawa udziału osoby: pozbawione praw publicznych i ubezwłasnowolnione prawomocnym orzeczeniem sądowym oraz pozbawione praw wyborczych prawomocnym orzeczeniem Trybunału Stanu. Ten sam akt prawny reguluje również zasady głosowanie korespondencyjnego oraz przez pełnomocnika.
Referendum to olbrzymie logistyczne przedsięwzięcie, które jest organizowane specjalnie po to, aby trzydzieści i pół miliona upoważnionych wyborców odpowiedziało na trzy pytania. Tymczasem wrześniowy plebiscyt niekoniecznie jest aktualny. Rozstrzyganie wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika to problem rozważony już w minionych miesiącach przez Parlament. Pytanie o zmianę finansowania partii politycznych nie precyzuje nawet, czy chodzi o zwiększenie czy zmniejszenie finansowania, czy może jego zaprzestanie? Kwestia jednomandatowych okręgów wyborczych to natomiast ukłon w stronę wyborców Pawła Kukiza.
Warto przypomnieć, że obecne referendum jest właśnie wynikiem rywalizacji między Pawłem Kukizem, Andrzejem Dudą a Bronisławem Komorowskim. Po pierwszej turze majowych wyborów prezydenckich zwycięzcą okazał się Andrzej Duda, a co piąty wyborca wybrał Pawła Kukiza, wobec czego Bronisław Komorowski, pełniący wówczas obowiązki Prezydenta RP, nagle ogłosił zamysł przeprowadzenia referendum. Zaskoczył tym bardzo wielu Polaków, a mówiąc niekoniecznie poważnie – być może zaskoczył samego siebie. Można domniemywać, iż to burzliwość kampanii wyborczej spowodowała, że pytania są nieprzemyślane.
Tak lub nie
Wyniki referendum będą wiążące, jeśli weźmie w nim udział ponad połowa uprawnionych do głosowania, co dotyczy osób, które pobrały karty do głosowania i oddały ważne głosy. O ważności głosowania, czyli zgodności z prawem, zadecyduje natomiast Sąd Najwyższy. Frekwencja ma tutaj kluczowe znaczenie. Jeśli będzie odpowiednio wysoka, nakłada to na organy państwa obowiązek dokonania odpowiednich zmian w prawie zgodnie z wolą Narodu – nie bez przyczyny pisanego z wielkiej litery, na oznaczenie ogółu obywateli. A jeśli frekwencja nie będzie wiążąca, mimo zgodnego z prawem procesu głosowania? Referendum będzie można potraktować jako sondaż. Bardzo drogi sondaż.
Referendum musi być ponadto rozstrzygające, co oznacza, że za jedną z opcji musi się opowiedzieć większość głosujących. Wybór jest prosty. Na każde z trzech pytać odpowiedzieć można „Tak” lub „Nie”, więc szukanie tutaj problemów wydaje się bezpodstawne, ale istnieje jedna istotna kwestia. – Wyborca winien skreślić dwie linie przecinające się w obrębie kratki, wtedy głos jest ważny. Wyborca ma prawo wybrać sobie pytania, nie musi na wszystkie udzielić odpowiedzi – zauważa Andrzej Jedyk. Oznacza to, że nie trzeba odpowiadać na wszystkie pytania. Brak krzyżyka przy jednym z nich oznacza po prostu nieważność głosu w zakresie tego pytania, a nie wobec całej karty.
12 milionów
Dla przykładu można przypomnieć, jak przebiegało poprzednie referendum. Było to wyjątkowe głosowanie. Tak ze względów formalnych, ponieważ trwało 2 dni, jak i z powodu swojego znaczenia, ponieważ Polacy zdecydowali, że ich kraj znalazł się w Unii Europejskiej. Według „Obwieszczenia Państwowej Komisji Wyborczej z dnia 9 czerwca 2003 r. o wyniku ogólnokrajowego referendum w sprawie wyrażenia zgody na ratyfikację Traktatu dotyczącego przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej” poprawnie wypełniono prawie 17 mln 600 tys. kart do głosowania. Ponad 126 tys. głosów, czyli 0,72 proc. ogólnej liczby, było nieważnych.
Jak opisać ówczesne, tzw. akcesyjne referendum? Głosowanie było ważne, bo przeprowadzono je zgodnie z prawem. Było również wiążące, bo wzięło w nim udział 58,85 proc. uprawnionych do głosowania, czyli ponad połowa wyborców. A czy wynik był rozstrzygający? Tak, ponieważ oddano 77,45 proc. ważnych głosów – ponad trzynaście i pół miliona – za jedną z dwóch opcji. Ale wynik nie miałby znaczenia, gdyby frekwencja nie dopisała.
Tymczasem zainteresowanie tamtym referendum wcale nie było bardzo wysokie. 12 lat temu decydowaliśmy o przyszłości dużego, ważnego państwa w środku Europy, a mimo to 12 mln wyborców zostało w domach. Czy Polacy uznają tegoroczne głosowanie za wystarczająco istotne, aby udać się do urn? Oby. Nie znany jest dokładny koszt wrześniowe referendum, ale porównując je do innych głosowań można szacować, że wyniesie ok. 100 mln zł.
Lokale wyborcze będą otwarte w niedzielę 6 września od godz. 6.00 do 22.00. Głosowaniu towarzyszy kampania referendalna, która zakończy się 4 września o północy. Politycy będą w niej namawiać lub zniechęcać do oddania głosu. Lepiej jednak pokonać własne lenistwo. Na następną szansę, by osobiście decydować o własnym państwie, możemy znowu czekać kilkanaście lat.
Krzysztof Rygalik