Jak to dawniej z żywnością było

jedzenie 1a

Nie doceniamy naszych czasów. Bardzo łatwo nam dziś przyrządzić posiłki, mamy nieograniczony dostęp do pół- i w pełni gotowych produktów, nie mówiąc już o luksusie – lodówce! Dziś przechowywanie jedzenia nie stanowi problemu. Ale jeszcze nie tak dawno temu, za czasów naszych mam czy babć, utrwalenie żywności, by przygotować zapasy czy wałówkę na podróż, stanowiło nie lada wyzwanie. A jednak gospodynie sobie radziły…

Od wieków ludzkość utrwala jedzenie solą. Zatem soliło się potrawy, marynowało. Ale też wekowało. Kto dziś pamięta weki?

Były specjalne słoiki z gumką i sprężynką. Gumka uszczelniała, zabezpieczając przed dostępem powietrza, a sprężynka trzymała. Proces obsługi był dość skomplikowany. Należało zwrócić uwagę, czy gumka nie jest sparciała, a brzeg słoika nie wyszczerbiony. Takie weki gotowało się trzykrotnie: co dzień po godzinie. Tak więc proces produkcji zapasów wymagał cierpliwości. Ale trzymało świeżość bardzo skutecznie – ludzie jeździli ze słoikami na wczasy za granicę, nie mówiąc już o wakacjach na Mazurach, jak wspominają nasze rozmówczynie:

– My nawet jak jechaliśmy na Mazury pod namiot, wieźliśmy weki w koszu wiklinowym, w którym się wcześniej córka chowała. Potem się w tym woziło słoiki, ale gotowane trzy razy, żeby trzymały dobrze.

– I faktycznie trzymały, to było wszystko świeże, jak się otworzyło.

– Kuchenka pod namiotem była mała, taka na butlę gazową, więc dzięki wekom obiad był szybko. Nie chodziło się do restauracji, tylko samemu trzeba było kombinować takie gotowanie.

Mieszkańcy wsi, posiadacze ogródków mieli łatwiej – funkcje lodówki pelniła piwniczka-ziemianka. W niej przechowywało się warzywa, a także nabiał. Dodatkowym zabezpieczeniem przed zepsuciem były liście chrzanu:

– A moja babcia, to pamiętam, miała przy domu ogródek, więc miała piwnicę ziemiankę. Tam się świetnie przechowywało jedzenie. Wiem, że w liściach chrzanu przechowywała np. masło osełkowe. W tej pwniczce śmietanę też trzymała, chrzanem przykryła garnuszek, taki kamienny. Pamiętamy z dzieciństwa, że jakieś te sposoby były. Poza tym chyba nie jadło się tak dużo mięsa, tylko raczej warzywa. Mięso było za moich młodych lat na niedzielę.

– Ale te liście chrzanu to ja nawet teraz wykorzystywałam, jak przywoziłam znad morza ryby i w tych dużych liściach ryby się świetnie przechowały. Nawet jak nieraz były mrożone, to nic się nie rozmroziło, a jechało się cały dzień. Tylko w liście chrzanu i na wierzch w gazetę – to była idealna izolacja.

Kolejnym sposobem zabezpieczania żywności było suszenie – suszono kiełbasy, wędliny; nawet pierogi, całe tuziny, w workach wieszano na strychu.

No dobrze, mamy co jeść na co dzień, świeżym masłem smarujemy chleb. A co wtedy, gdy szykują się imieniny lub nawet wesele? Nasza rozmówczyni wspomina:

– W sytuacjach podbramkowych, jakichś imprez większych, to lód przywozili. Przywozili całe bloki lodu i na tym układali. To pamiętam. I lody robili w domu… Pamiętam, że byliśmy w Wiśle i robili lody… Szarą solą się ten lód zasypywało, żeby tak szybko się nie rozpuszczał. I kiedyś wpadł lód z bloków do tych lodów, do środka maszynki, więc lody były słone. Tak… Ale rzeczywiście obiad to były zupy owocowe, z tych owoców, które akurat były. I zupy z warzyw. Jadło się też makarony z owocami sezonowymi.

Dziś wracają te, zdawałoby się, zapomniane metody przyrządzania i utrwalania żywności. Zdajemy sobie sprawę ze stosowania w przemyśle spożywczym środków konserwujących i innych substancji, które nie mają wiele wspólnego z naturą. Chcemy jeść zdrowo i bezpiecznie, więc sięgamy po produkty wytworzone ekologicznie (albo tak się nazywające). Sami też robimy przetwory z owoców – współczesne weki, tylko już bez gumki, za to z zakrętką. A teraz zaczyna się sezon na kiszenie ogórków. I znów sól – jak przed wiekami – wraz z chrzanem utrwali nam porcję witamin na zimowe miesiące.

AD

jedzenie 4 chrzan 2 chrzan 4a