Konwój jest w drodze

DSCF2692

65 ton zaopatrzenia, miesiąc pracy i chęć zdążenia przed zimą, zanim zimno i śnieg jeszcze bardziej zaszkodzą dzieciom. Dzisiaj, 10 grudnia, wyruszył z Częstochowy konwój z pomocą humanitarną dla mieszkańców wschodnich kresów Ukrainy. Wiezie żywność, w tym rzeczy tak prozaiczne a potrzebne, jak pasztety drobiowe czy dżemy, leki, buty, ciepłą odzież, czyli polary, spodnie, bluzy, czapki, a także przybory szkolne, czyli tornistry i inne przedmioty potrzebne do nauki. Wszystko spakowane w trzech potężnych, 25-tonowych tirach.

– W Korczowej będziemy przekraczać granicę. Później jedziemy do Drohobyczy – powiedział ks. Marek Bator, dyrektor częstochowskiej Caritas. – Tam będziemy składować te rzeczy w magazynach. Będą zaplombowane. Dopiero tamtejsze władze sprawdzą, czy to, co jest przywiezione, jest zgodne z tym, co jest w dokumentach i czy wszystkie rzeczy mają certyfikaty. Dopiero po decyzji tamtejszych władz Caritas z Drohobyczy będzie organizował tę pomoc już do beneficjentów, którzy już się zgłaszają – już są listy osób potrzebujących. Jest przygotowana lista trzystu dzieci, które potrzebują pomocy. Plus jeszcze rodziny z Doniecka, ze wschodniej części Ukrainy, które przeszły na zachód, uciekając przed wojną. Te rodziny również czekają na pomoc dla swoich dzieci.

Pomoc obejmie w sumie ok. 400 osób, przede wszystkim kobiety z dziećmi, ponieważ mężczyźni często zostali zmobilizowani do wojska. Wysłanie konwoju było możliwe dzięki wygraniu przez Caritas konkursu ofert zorganizowanego przez Urząd Marszałkowski. – Środki finansowe, jakie województwo chciało na ten cel przekazać, to było 500 tys. zł. Natomiast oferta, jaką złożyła Caritas częstochowska, była trochę mniejsza – 422 tys. zł. Te wszystkie środki zostały przekazane na udzielenie pomocy – mówi Anna Markiewicz z Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Katowicach. Pracownicy Caritas przystąpili od razu do pracy, pozyskując np. hurtowe zaopatrzenie po niższych kosztach. Transport z planowanej jednej bądź dwóch ciężarówek rozrósł się do 65 ton. Byle zdążyć przed zimą. Na koniec na przeszkodzie stała już tylko administracja. – Wszystkie celne rzeczy, tłumaczenia, odprawa. Ona stanowiła największą trudność. Jeszcze do tej chwili, tuż przed naszym wyjazdem, pobierałem dokumenty, które po raz kolejny musiały być poprawiane, bo trzeba podać wartość dolarową, walutową i tak dalej, o czym wcześniej mowy nie było – wyjaśniał Marek Bator niespełna godzinę przed odjazdem konwoju.

Pomoc dla naszych sąsiadów i wielowiekowych współobywateli, broniących się przed inwazją obcych wojsk, wsparł dobrym słowem metropolita częstochowski. – Proszę zauważyć, że nie używamy specjalnie tutaj słowa miłosierdzie, bo miłosierdzie dzisiaj bardzo często kojarzy się z jakąś darowizną, jakąś litością. My mówmy o nadziei, która jest w nas i która będzie owocować konkretną pomocą dzisiaj i w przyszłości. Ta nadzieja nie może nigdy być utracona – powiedział abp Wacław Depo.

Pierwszym podziękowaniem były słowa jednego z ukraińskich kierowców, bo Polacy bali się podjąć pracy na wschodzie, zwłaszcza że pierwotnie zakładano między innymi, że konwój dotrze z Częstochowy do samego Doniecka. – Ukraiński naród zawsze z wami. – Takich słów nie słyszeliśmy od wieków.

Konwój ma do pokonania ok. 465 km, a nadto ok. 100 km po drugiej stronie granicy. Dotrze na miejsce dziś w nocy.

K. R.