Krzysztof Kołaczyk o Rivaldinho, Nadwiślanie, Siarce i szansach

DSC_6123

W niedzielę (07.06) rozegrana zostanie ostatnia kolejka rozgrywek drugiej ligi, która zadecyduje o tym, czy piłkarze Rakowa będą mieli  szansę na awans jeszcze w tym sezonie. Na dwa dni przed decydującym meczem w Tarnobrzegu, w mediach pojawiła się informacja o tym, że drużynę z Limanowskiego w nowych rozgrywkach miał wzmocnić syn słynnego Rivaldo. Czy rzeczywiście jest na to szansa i jakie nastroje panują w klubie przed decydującą batalią zapytaliśmy prezesa czerwono-niebieskich, Krzysztofa Kołaczyka.

Panie prezesie, jak skomentuje pan dzisiejsze medialne doniesienia na temat tego, że w Rakowie miałby zagrać syn słynnego Brazylijczyka Rivaldo – Rivaldinho?
– Cieszę się, że o Rakowie mówi się aż w Brazylii (śmiech). Na pewno myślimy o rotacjach i pewnych wzmocnieniach drużyny na nowy sezon, ale czy chodzi konkretnie o Rivaldinho? Na ten moment nie mogę tego potwierdzić. Najbliższe dni powinny być decydujące.

Zasięgnął pan opinii na temat tego zawodnika u Brazylijczyków, którzy grali i grają w Rakowie?
– Na razie zajmujemy się przede wszystkim naszymi zawodnikami. W myśl nowych przepisów, tylko jeden zawodnik spoza Unii Europejskiej będzie mógł występować w drużynie na boisku. To spowoduje, ze żaden klub nie sprowadzi takich zawodników w dużej liczbie. Wkrótce zapadną decyzję odnośnie Joshuy Baloguna i Daniela da Silvy. W odwodzie mamy jeszcze Vitinho, który wraca po kontuzji. Do końca przyszłego tygodnia wszystko powinno być jasne.

Powróćmy jeszcze do ostatniego meczu na Limanowskiego. Fala krytyki po porażce z Nadwiślanem 0:4 jaka spadła na piłkarzy Rakowa była ogromna. Spodziewał się pan takich reakcji po wcześniejszych dziewięciu meczach z rzędu bez porażki?
– Rozdrapywanie ran po meczu z Nadwiślanem na pewno boli. A już słowa mówiące o tym, że nie chcemy awansować bolą bardzo, ponieważ wykonaliśmy w klubie naprawdę kawał roboty. To spowodowało,ze apetyty rozbudziły się bardzo mocno. Chłopaki nie udźwignęli presji i stało się, jak się stało. Wciąż są jednak szanse i zrobimy wszystko, aby ją wykorzystać. Ja wierzę, ze nasi zawodnicy zrobią wszystko, aby mecz z Siarką wygrać bezwzględnie. Po pierwsze po to, aby zmazać tę plamę po ostatnim meczu, a po drugie by wciąż być w grze. To jest naszym marzeniem i jeśli ktoś myśli inaczej to jest w bardzo dużym błędzie.

Nadwiślan zagra z Rozwojem tak samo jak z nami?
– Wierzę w to głęboko, bo to jest bardzo drużyna. Praktycznie w ogóle nie przegrywa meczów. Nie wyobrażam sobie, aby któraś drużyna w tej końcówce nie grała fair. My gramy fair od początku do końca i wszystko nadal jest otwarte. Ta liga pokazała już wielokrotnie, że tu stawiać na kogoś z góry nie ma większego sensu. Może tym razem w końcu do nas uśmiechnie się szczęście i będziemy świętować w Tarnobrzegu.

Bolały pana te negatywne opinie po meczu z Nadwiślanem? Nierzadko od osób, które w ogóle nie były na meczu albo przyszły pierwszy raz w tym sezonie.
– Te opinie pojawiały się zarówno od tych, którzy chodzą regularnie i od święta. Ja się nauczyłem już , aby nie dać się ponieść emocjom. Jeśli na 4 tysiące osób coś tam sobie krzyknęło pięć czy dziesięć osób to jest to jednak znikomy procent całości. Ja wiem doskonale, że każdy był rozczarowany, mnie to bolało w sposób szczególny.

Trudno jednak zarzucić zawodnikom brak ambicji.
– Zgadza się. Coś się po prostu stało, nie wiem czy była to tylko presja, czy panika w oczach, która paraliżowała boiskowe poczynania. Wierzę, że 98 procent kibiców, którzy byli na stadionie życzy nam dobrze i dla nich będziemy robić wszystko, aby Raków był oraz wyżej. Jakiś odsetek niezadowolonych będzie zawsze i z tym trzeba się nauczyć żyć.

Drużyna nie pęknie w ostatnim meczu z Siarką?
– Jak pękną to znaczy, że muszą się poważnie zastanowić co chcą robić dalej. Ja głęboko wierzę, ze nic takiego nie będzie miało miejsca. Nie przez przypadek jesteśmy liderem wiosny, trzeba pamiętać jak wiele punktów straty odrobiliśmy. Dla psychiki zawodników będzie bardzo ważne, aby po porażce wrócić na właściwe tory i znów wygrywać.

Rozmawiał Mariusz Rajek