Relacje wolontariuszy po ŚDM

foto

Podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie i poprzedzających to wydarzenie dni w diecezjach, na jasnogórskim sanktuarium posługiwało bardzo wielu wolontariuszy z całej Polski. Warto przeczytać krótkie świadectwa kilku z nich, aby docenić pracę tych wszystkich którzy swoim czasem i zaangażowaniem bezinteresownie służyli innym.

„Decyzja była tak naprawdę natychmiastowa. Jadę i koniec! Będziemy pomagać tak jak potrafimy. My akurat jesteśmy z ramienia Neokatechumenatu. Zostaliśmy poproszeni przej Ojców o pomoc, dlatego zrobiłam wszystko żeby znaleźć jak najwięcej osób pomimo pracy. Starałam się zrobić wszystko żeby przekonać tych ludzi, żeby jak najchętniej przyjechali tutaj. Wracam z niesamowitymi doświadczeniami tych wszystkich pielgrzymów których spotkałam, którzy pomimo tego, że ja byłam wolontariuszem bardzo często pomagali, bo też czasami nie dawaliśmy rady. Naprawdę fajne doświadczenie i niesamowite wspomnienia” – Wanda Karolak.

Skąd młodzi wolontariusze brali motywację do działania?

„Ja myślę że przede wszystkim z pragnienia serca, to jest jeden motyw. A drugi, to też jest wezwanie które się wewnętrznie po prostu słyszy żeby pójść i służyć innym. U mnie akurat kwestia wyboru wolontariatu wyglądała tak, że w zeszłym roku w sierpniu zostałam zapytana czy gdyby była potrzebna pomoc na Jasnej Górze, to czy bym się nie zgodziła włączyć w ten wolontariat. W tedy powiedziałam, że się zastanowię i w grudniu zapadła taka ostateczna decyzja. Byliśmy cały czas tutaj na Jasnej Górze, staraliśmy się posługiwać tym grupom, które przybywały i pielgrzymom. Staraliśmy się też w sposób duchowy łączyć z papieżem i z tymi wydarzeniami, a oprócz tego posługiwać w różnych wymiarach, czy to poprzez kierowanie ruchem, czy też tłumaczenie gdzie i jakie miejsca można znaleźć na dziedzińcu, czy wewnątrz klasztoru jasnogórskiego” – Agnieszka Kacala.

„Cieszę się że mogłem pomóc, tutaj przyjechać, posługiwać, że mogłem się przydać w jakiś sposób. Cieszę się że mogłem spotkać tylu młodych ludzi, wspaniałych dwóch Ojców Paulinów których poznałem. Wszystko było dla mnie zaskoczeniem, ponieważ zawsze w inny sposób uczestniczyłem w Światowych Dniach Młodzieży, jako pielgrzym a nie jako wolontariusz. Tutaj kierowanie pielgrzymami było ciężkie, często też brak informacji, wszystko na szybko się zmieniało więc trzeba było być elastycznym, ale potem to się wszystko jakoś ułożyło, jakoś wdrożyliśmy się w ten schemat działania i potem już było z górki. Codziennie Msza rano, potem śniadanie, potem posługiwanie do wieczora i na końcu apel. Myślę, że najbardziej będzie mi brakowało tego apelu przed obrazem Matki Bożej” – Mateusz Rulski.

MT