Siostry bernardynki potrzebują naszej pomocy

O cenach węgla i trudnościach w jego zakupie informowaliśmy już wielokrotnie. Z niedoborem tego paliwa borykają się nie tylko gospodarstwa domowe, ale jak się okazuje, także wspólnoty zakonne. W obliczu braku opału stanęły siostry bernardynki z Wielunia. Z pomocą dla nich ruszyli wierni, którzy zorganizowali specjalną zrzutkę.

Zgromadzenia zakonne zwykle mierzą się z trudnościami w ciszy i pokorze. Tak było też w przypadku wieluńskich bernardynek, które nie ogłaszały światu swoich kłopotów z ogrzewaniem. Z pomocą dla zgromadzenia ruszyli jednak wierni, którzy dowiedzieli się o trudnej sytuacji sióstr. O szczegółach inicjatywy pomocowej mówi Rafał Dudziński z wieluńskiego Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji:

Zgromadzenie Sióstr Bernardynek jest zakonem klauzurowym, który swój charyzmat realizuje poprzez kontemplację oraz pracę fizyczną. Na ogrodzeniu ich wieluńskiego klasztoru widnieje hasło „Jestem tu i modlę się za Ciebie”. Wpłacając choćby parę złotych na zrzutkę, można to uczynić z konkretną intencją, za którą siostry z pewnością się pomodlą.

A jeśli już mówimy o intencjach, modlitwie i darowiznach, to warto w charakterze świadectwa przypomnieć pewną historię z czasów II wojny światowej, którą w 2003 roku na łamach łomżyńskiego wydania Tygodnika Katolickiego Niedziela spisał Krzysztof Święcki:

Niedawno wyczytałem gdzieś historię, którą chciałbym opowiedzieć. Otóż w czasie wojny w jednym z domów dziecka prowadzonym przez siostry zakonne zaczęło brakować żywności. Siostry z dnia na dzień niepokoiły się coraz bardziej, bo dzieci była spora gromadka, a zapasy kurczyły się szybko. Pewnego dnia przyszła do przełożonej jedna z sióstr mająca w zgromadzeniu opinię osoby, która, jakby tu powiedzieć… buja w obłokach. Doradziła siostrze przełożonej, by położyć przy figurce św. Józefa zwykły kartofel. Może opiekun Świętej Rodziny domyśli się i ześle jakąś pomoc? Przełożoną nieco zirytował tak niecodzienny pomysł i nie potraktowała go poważnie. Trochę na odczepnego powiedziała: „Jak siostra chce, to niech sobie siostra położy ten kartofel, ale teraz proszę mi nie przeszkadzać”. Za kilka dni zjawił się w domu dziecka żołnierz niemiecki, który chciał widzieć się z siostrą przełożoną. Gdy ta wyszła do furty, powiedział: „Służę tu niedaleko w koszarach. Właśnie mój dowódca kazał mi wyrzucić na śmietnik całą furmankę zgniłych kartofli, ale jest tam jeszcze całkiem sporo zdrowych ziemniaków. Może by je siostry jakoś przebrały. Zostanie dużo dobrych kartofli do jedzenia”. Z nieopisaną radością siostra przełożona przyjęła tę propozycję. Siostry oddzieliły zgniłe ziemniaki od tych całkiem zdrowych, których uzbierało się prawie pół furmanki. Następnego dnia przełożona zawołała do siebie tę siostrę od wstawiennictwa u św. Józefa. Zapytała ją: „Czy siostra położyła wtedy przy figurce ten kartofel? -Tak – powiedziała. – To proszę mi go tu zaraz przynieść – stanowczo poleciła przełożona. Już za chwilę leżał przed nią zwykły kartofel, który jednak w połowie był zgniły, a w połowie zdrowy. – Dlaczego nie położyła siostra całego zdrowego ziemniaka tylko taki na wpół zgniły? – padło pytanie. Zmieszana zakonnica odpowiedziała zupełnie szczerze: – A bo całkiem zdrowego to mi było szkoda.