Ulica Piłsudskiego – rewitalizowana, zapomniana ulica

Ulica Piłsudskiego była swego czasu wizytówką Częstochowy i pierwszym miejscem, które witało pasażerów kolei państwowych. Hotel Polonia ze swoimi modernistycznymi neonami urozmaicał nocny pejzaż, a sama ulica była miejscem wielu imprez kulturowych. Te czasy niestety już minęły, a słynna Aleja Frytkowa jest już cieniem samej siebie. Przedsiębiorcy winą obarczają władze miasta, urzędnicy mówią, że takie są prawa rynku, a mieszkańcy omijają ulicę szerokim łukiem.

Ulica Piłsudskiego jeszcze kilka lat temu pozostawiała wiele do życzenia w kwestii walorów estetycznych czy jakości infrastruktury drogowej. Ta część miasta, mimo że bezpośrednio sąsiadująca z Dworcem Głównym PKP, prezentowała obraz dosyć żałosny: zrujnowane zabudowania, odpadająca elewacja kamienic, popękana droga. Dla wielu mieszkańców nadzieją na rewitalizację było ogłoszenie budowy nowego centrum przesiadkowego. Centrum powstało, ale mniej okazałe niż planowano.  Lokalizacja tego miejsca pozwoliła na całkowitą przebudowę ulicy. Wylano nowy asfalt, ułożono chodnik, odrestaurowano budynki. Pojawił się jednak nowy problem – mieszkańcy omijają ulicę szerokim łukiem, a przedsiębiorcy cały czas tracą, miesiące po zakończeniu przebudowy. Zdaniem rzecznika prasowego Urzędu Miasta, rola samorządu w odrestaurowaniu ulicy została wypełniona:

Jednak nie dla wszystkich sytuacja wygląda tak czarno-biało. Hubert Wąsek, prezes częstochowskiego Stowarzyszenia Architektów Polskich upatruje właśnie w miejskim planie rewitalizacji pierwotnego winowajcy obecnej sytuacji. Dla architekta projekt był przygotowany pospiesznie i zbyt niedbale. Nie wszystko jednak stracone, bowiem jego zdaniem ulica ma nadal ogromny potencjał, który można wyzwolić naprawdę znikomym zaangażowaniem instytucjonalnym i finansowym ze strony Magistratu:

Hubert Wąsek dodaje również, że wszystkich tych problemów, z oburzeniem przedsiębiorców na czele, można było uniknąć już na etapie planowania Centrum Przesiadkowego, gdyby tylko miasto chciało wziąć pod uwagę opinię mieszkańców:

Ostatnim, przysłowiowym „gwoździem do trumny” nie tylko dla ulicy Piłsudskiego, ale całego Starego Miasta, miała być decyzja Magistratu o zmianie lokalizacji dla wielu częstochowian ulubionego festiwalu Frytka-Off:

Miasto przedstawia zupełnie inną perspektywę na tę sprawę. Dla urzędników była to jak najbardziej rozsądna decyzja. Żal po słynnej „Alei Frytkowej” ma być dla Włodzimierza Tutaja niczym innym jak nostalgiczną wycieczką. Ci, którzy tęsknią za małymi budkami z jedzeniem mają nie pamiętać o problemach, jakie Aleja Frytkowa generowała:

Dodatkowo urzędnicy odpierają zarzuty niektórych przedsiębiorców, jakoby działania władz miasta w związku z ulicą Piłsudskiego, miały w dłuższej perspektywie wpływ na kondycję finansową drobnych biznesów:

Co ciekawe, Aneta Janik-Barciś, prezes częstochowskiego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, informuje, że nie otrzymała żadnych głosów niezadowolenia ze strony przedsiębiorców z tej części miasta. Zdaniem pani prezes może to wynikać z prostej przyczyny – niezadowoleni właściciele drobnych biznesów nie należą do związku:

W całym tym galimatiasu informacyjnym nie należy zapominać o głosie zwyczajnych mieszkańców. Zapytani przez nas częstochowianie wypowiadają się o Alei Frytkowej z ciepłymi wspomnieniami:

Pozostaje mieć nadzieję, że władze miasta przyjmą pomocą dłoń wystawioną ze strony organizacji pozarządowych oraz mieszkańców. Wszystkim bowiem powinno zależeć na tym, żeby niegdyś reprezentatywna ulica Częstochowy ponownie wróciła do swojej świetności, i przyciągnęła z powrotem mieszkańców.