Módlcie się, módlcie – Emma Morosini na Jasnej Górze

95-letnia Włoszka Emma Morosini, która wybrała się w samotną pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę, pokonała ok. 1 tys. km i jest już u celu. „Te ostatnie owoce mojego życia chcę przynieść Matce Bożej. I szczególnie modlić się o pokój na świecie, za kapłanów, za młodzież. Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę tutaj być, w tym sanktuarium, które kocham – powiedziała włoska pątniczka. Kiedy tu się dojdzie, przeżywa się tak głęboką, wewnętrzną radość, że nie dałoby się jej zamienić nawet na worek złota. I dlatego odczuwam wielkie szczęście”.

Emma Morosini dotarła na Jasną Górę w środę, 21 sierpnia późnym popołudniem. Modliła się na różańcu w czasie nabożeństwa w Kaplicy Matki Bożej, cały czas klęcząc.

Emma Morosini pochodzi z miejscowości Castiglione delle Stiviere położonej nad jeziorem Garda w północnych Włoszech. Jej pielgrzymka to efekt ślubowania, które złożyła 28 lat temu, gdy miała przejść skomplikowaną operację. Ciężko zachorowała, i lekarze powiedzieli, że nie ma żadnej nadziei, jedynie zawierzenie Matce Bożej. Po 2 latach ciężkiej choroby okazało się, że Emma jest zdrowa.

„Od 25 lat jestem w drodze, od dnia, w którym zostałam w cudowny sposób uzdrowiona. Postanowiłam sobie, że będę każdego roku przez 3 miesiące pielgrzymować do rożnych sanktuariów świata. Dziś mam 95 lat, a od 70-tego roku życia jestem w drodze, przez 3 miesiące każdego roku” – podkreślała Emma Morosini.

Przez lata włoska pątniczka odwiedziła m.in. Santiago, Jerozolimę, Lourdes, Fatimę, Aparecida w Brazylii i argentyńskie sanktuarium maryjne Lujan. Była już także na Jasnej Górze – dokładnie 10 lat temu, i wcześniej, w 2002 roku.

„Odkąd pojawiłam się na Jasnej Górze, zakochałam się w tym sanktuarium, pokochałam je bardzo, i postanowiłam tutaj wracać, bo jest to miejsce, do którego chce przynieść ostatnie chwile mojego życia. To życie już się kończy, mam 95 i pół roku, i pomyślałam sobie, że tu, do sanktuarium przyniosę ostatni kwiat mojego życia. Szczególnie modlę się o pokój na świecie, za kapłanów i za młodzież – sądzę, że to są najważniejsze intencje, i jedynie Matce Bożej możemy w tych sprawach zaufać, tylko Jej powierzyć te problemy”.

Pątniczka opowiada, że mimo, iż postanowiła dziennie przejść 40 km, nie zawsze się to udawało. Czasem szła 20 km, a czasem trudno było jej zrobić nawet kilka kroków: „Bardzo dziękuję Maryi, że Ona mnie tu wezwała, że dała mi siły, że Ona codziennie mi mówiła: przyjdź do mnie, przyjdź, czekam na ciebie, tęsknię za tobą. I to Jej wołanie sprawiało, że nawet kiedy wieczorem byłam zmęczona, to przecież nadchodził nowy dzień, i w tym nowym dniu były zupełnie nowe siły. To jest piękne doświadczenie odkryć, że Matka Boża trzyma cię za rękę i prowadzi, i mówi, no dalej, jeszcze troszkę, jeszcze kroczek. I wtedy to wychodzi”.

Emma Morosini podkreśla, że na początku było rzeczywiście trudno, zwłaszcza kiedy pojawiały się podejścia pod górę. I wtedy pojawił się „anioł” – pierwszy człowiek, który postanowił pomóc i troszeczkę ją podwieźć. „I pytałam zaprzyjaźnionego kapłana, jak w takich sytuacjach postępować. I on powiedział: ‘Ty masz swoje lata, Matka Boża zna Twój wiek, i nie wolno ci odmawiać, gdy ktoś zaofiaruje ci pomoc. Myślałam, że dotrę na Jasną Górę na koniec roku, ale dzięki życzliwym ludziom, którzy zaoferowali pomoc, udało się dotrzeć już teraz”.

Pątniczka podziękowała wielu osobom, które spotkała na drodze, a które udzieliły jej pomocy, także policji, które – gdy w pewnym momencie poszła w złym kierunku – odwiozła ją na właściwą trasę. „Jestem wdzięczna tym wszystkim, którzy dali mi siłę i odwagę, dlatego, że ja nie jestem odważna, nie mam w sobie brawury. I muszę powiedzieć wprost – że ja jestem nic, a Dziewica Maryja to jest wszystko!”

Na zakończenie wywiadu dla Biura Prasowego Jasnej Góry i Radia Jasna Góra Emma Morosini wystosowała przesłanie: „Po pierwsze módlcie się, módlcie się. Po drugie, chciałabym, żebyście mieli zaufanie, wiarę, że Matka Boża nas kocha, i brzydkich i pięknych, i mądrych i głupich. I dlatego ufajcie, bądźcie pewni, że Matka Boża nas kocha bardzo”.

Z włoską pątniczką spotkał się o. Marian Waligóra, przeor Jasnej Góry, wręczając jej pamiątki z sanktuarium jasnogórskiego. Obecni byli także: o. Waldemar Pastusiak, kustosz Jasnej Góry i o. Michał Legan, który, pełniąc funkcję tłumacza, zaopiekował się także wyjątkową pątniczką. Sympatyczne spotkanie włoska pątniczka miała także z s. Teresą Wach, urszulanką z Jasnogórskiego Centrum Informacji, która oprowadzała ją po Jasnej Górze podczas poprzedniej wizyty. S. Teresa przedstawiła panią Emmę grupie włoskich pielgrzymów, goszczących właśnie na Jasnej Górze – pielgrzymi powitali ją bardzo entuzjastycznie.

Po odpoczynku Emma Morosini wzięła udział w wieczornej modlitwie Apelu Jasnogórskiego.

 

tekst i foto: Biuro Prasowe Jasnej Góry

o. Stanisław Tomoń
BPJG/ dr