W krainie fiordów, z dala od cywilizacji. NINIWA Team kręci ostatnie kilometry wyprawy

Niniwa Team, czwarty tydzień wyprawy, fot. materiały organizatora

Po niespełna miesiącu jazdy tegoroczna wyprawa NINIWA Team – Operacja MIR – powoli dobiega końca. Rowerzyści pokonali prawie 4000 km w intencji pokoju na Ukrainie i na całym świecie. Teraz przed nimi najtrudniejszy moment – powrót do swoich domów i zwyczajnego życia w luksusie.
Chociaż cel wyprawy – Nordkapp, czyli niemal najdalej wysunięty na północ punkt kontynentalnej Europy – rowerzyści zdobyli już w poprzednią niedzielę, to nie był koniec ich podróży. Żeby wrócić do Polski, muszą dostać się do lotniska, więc ostatni tydzień minął im na żmudnym kręceniu kolejnych setek kilometrów wzdłuż norweskich fiordów w malowniczym otoczeniu wody i skał.
Podobnie jak 10 lat temu, podczas pierwszego wyjazdu NINIWA Team na Przylądek Północny, to właśnie ten ostatni tydzień jest dla rowerzystów kwintesencją wyprawy – z dala od cywilizacji, w surowym polarnym klimacie, gdzie noclegi w dziko rozbitych namiotach są standardem, a „prysznice” z ogrodowego szlaucha czy sklepy potrzebne do zaopatrzenia się w prowiant na zapas – rzadkością.
– Warto zejść ze swojego wygodnego fotela, żeby usiąść na siodełku rowerowym. Zostawić swój dom, łóżko, szafę, prysznic, lodówkę – i mieć tylko to, co wiezie się na rowerze. Można cieszyć się z tego, co się ma, bez wygórowanych ambicji dotyczących komfortu życiowego. Jeżeli jest możliwość, żeby się umyć, popływać, to super. Jeśli nie – to też dobrze. Fajnie jest, kiedy czasami idziemy zjeść do restauracji czy pizzerii, a jak nie, to pijemy ciepłą herbatę i jemy drożdżówki, patrząc na góry i morze. Mamy proste rzeczy, proste jedzenie – i się cieszymy – podsumowuje lider wyprawy, oblat o. Tomasz Maniura.

Nocne podtopienia, negocjacje z owcami i modlitewny szturm
Czwarty tydzień wyprawy szczęśliwie nie obfitował w poważniejsze awarie, więc rowerzyści mogli spokojnie toczyć się na swoich jednośladach i podziwiać nordyckie krajobrazy, nękani „jedynie” niezbyt przychylnymi warunkami pogodowymi oraz niespodziewanymi, choć typowo wyprawowymi przygodami.
Jeden z uczestników na własnej skórze przekonał się, jak chłodny może być bliski kontakt z naturą, gdy nocując nad brzegiem morza, jego namiot zalał nocny przypływ. Innym razem, przemierzając kręte drogi wzdłuż norweskich fiordów, grupa musiała negocjować możliwość przejazdu najpierw ze stadem owiec, które okupowało środek drogi, a następnie polskimi robotnikami, który dalszy odcinek tej samej drogi budowali.
Ostatnią niedzielę grupa spędziła u podnóża lodowca. Poniedziałek z kolei jest ostatnim pełnym dniem jazdy. Jeszcze dziś wieczorem rowerzyści spodziewają się dojechać do Tromsø, gdzie jutro, we wtorek, czeka ich dzień wolny, i skąd w środę wieczorem odlecą do Polski. Ze względów logistycznych wyprawa zostanie rozwiązana po przylocie do Gdańska – po raz pierwszy w historii NINIWY nie będzie zatem uroczystego powitania rowerzystów w Kokotku.
Jest jeszcze jedna ważna informacja, którą organizatorzy trzymali dotąd w ukryciu, bo taki też był jej charakter. Każdego dnia wyprawy karmelitanki bose z zakonu klauzurowego w Kodniu modliły się o bezpieczną podróż dla rowerzystów. Sióstr jest tam podobna liczba co wyprawowiczów, więc każdy z nich był indywidualnie otoczony osobistą modlitwą. Zresztą nie tylko one dbały o duchowe wsparcie grupy, bo wyprawę śledzą w internecie setki sympatyków i kibiców NINIWA Team.

Dokąd za rok?
W czasie swoich podróży rowerzyści NINIWA Team objechali już wszystkie kraje Europy oraz odwiedzili niektóre państwa Azji i Afryki. W sumie byli w 56 krajach na 3 kontynentach, a na liczniku mają już ponad 60 000 przejechanych kilometrów.
Jeżeli grupa miałaby tylko dojechać do najbliższego nieodwiedzonego jeszcze przez nią kraju, jakim jest Armenia, musiałaby najpierw pokonać… ponad 3000 km! Dlatego od ponad dwóch lat planowana jest wyprawa wokół Wielkich Jezior na pograniczu Stanów Zjednoczonych i Kanady, dokąd uczestnicy dolecieliby samolotem. Ameryka Północna jest jednym z jeszcze nieodkrytych przez rowerzystów NINIWY kontynentów, jednak dotąd było to niemożliwe z powodu pandemicznych restrykcji.
Czy taki będzie cel przyszłorocznej wyprawy? A może organizatorzy zdecydują się na coś zupełnie egzotycznego? Tego dowiemy się w kolejnych miesiącach. Wcześniej czeka nas premiera książki o podróży na Nordkapp, która zostanie zaprezentowana na festiwalu wypraw Together 19 listopada w Oblackim Centrum Młodzieży NINIWA w Kokotku.
Bieżące relacje z każdego dnia wyprawy na Nordkapp można śledzić na stronie NINIWY – www.niniwa.pl – oraz w mediach społecznościowych: na Facebooku, Instagramie i TikToku (@niniwa_omi).

źródło: materiały prasowe

Galeria: NINIWA Team, czwarty tydzień wyprawy, fot. materiały organizatora.

NINIWA Team, czwarty tydzień wyprawy