Śmierć w hałasie

estakada

„Panie i Panowie, Radni Miasta Częstochowy! Prosimy was, uratujcie nas przed śmiercią od hałasu i w hałasie. Czy nie macie nic do powiedzenia?” – usłyszeliśmy w trakcie czerwcowych obrad Rady Miasta.

Za oknem bez mian

Problem hałasu przekraczającego dopuszczalną wartość dotyka w dzień ponad 25 tys. mieszkańców Częstochowy. Niektórym z naszych sąsiadów można jednak poprawić komfort życia. Przykład takich działań to Aleja Wojska Polskiego, a konkretnie opisywane już na tych łamach okolice skrzyżowania z Jagiellońską i z Aleją Pokoju, granice Wrzosowiaka i Rakowa. Przez okna stojących w pobliży Estakady bloków widać niekończący się sznur samochodów. – Samochody przemieszczają się w pełnym pędzie. Stoją tam znaki ograniczenia szybkości, ale zauważyłem, że samochody bardzo często poruszają się z większą szybkością. Tłumny przepływ samochodów, rzeczywiście całodobowy nie daje komfortu – mówi Janusz Beski, który zauważył również, że wiele mieszkań pozostaje pustych, ponieważ właściciele nie mogą znaleźć najemców, mimo estetycznego otoczenia, jak również nie mogą ich sprzedać.

Zaznaczyć należy, że obecnie Janusz Beski już nie mieszka przy Wojska Polskiego 114. Hałas był jednym z istotnych powodów, dla których musiał się przeprowadzić, ale na miejscu pozostali jego krewni. – Gdy rodzice chorowali, potrzebowali mieć i troszeczkę świeżego powietrza, i spokój. Tego nie było, bo nie mogli okna otworzyć. Nawet zamontowanie w miarę przyzwoitych okien, szczelniejszych, bardziej dźwiękochłonnych, też problemu nie zamykało – wspomina. Zatrważający jest zwłaszcza ruch samochodów ciężarowych. Silniki wyją, gdy auta wspinają się na Estakadę. – Dziwne jest to, że przy ciągłych remontach wiaduktu nie pomyślano o ekranach, tym bardziej, że na wielu odcinkach tej drogi przy wylocie z Częstochowy te ekrany są. Często nawet w miejscach absurdalnych. Ale nie przy Estakadzie – zauważa Janusz Beski. Mieszkańcy od miesięcy proszą o ekrany przed Radą Miejską.

Rozmowy rozmowami

Zaznajomienie się z samorządową dokumentacją, rozmowy z włodarzami, korespondencja potwierdzająca przekroczenie norm, interpelacje Radnej, artykuły prasowe, informacyjne audycje w Radiu Fiat – to wszystko już mieszkający przy Estakadzie mają za sobą. Rozmowy rozmowami, na tym nie koniec. W trakcie obrad częstochowskiej Rady Miasta 11 czerwca br. w ósmej godzinie obrad rządcy naszego miasta, a dzięki transmisjom obrad – wszyscy zainteresowani, którzy dotrwali do tej godziny, mogli posłuchać wystąpienia p. Jolanty Jakubowskiej, która występowała bezpośrednio w imieniu trzech obecnych na sesji osób mieszkających przy Estakadzie, a pośrednio w imieniu wszystkich dotkniętych miejskim rabanem. – Teraz zbieramy podpisy mieszkańców z wnioskiem do Prezydenta i radnych Rady Miasta o budowę ekranu i ten proces trwa. A w stosownym czasie, jeżeli [podpisy] uzbieramy, przyniesiemy Państwu w darze tenże wniosek – zapewniła p. Jakubowska, relacjonując zaraz potem rozmowę z Prezydentem Miasta Częstochowy z 2 czerwca.

Dowiadujemy się, że konwersacja tyczyła się nie odrzucania wniosków o ekranach dźwiękoszczelnych, aby mogły stać się uchwałą, jednak idea uchwały została odrzucona z powodu braku środków w budżecie. Jolanta Jakubowska zaapelowała do radnych: – Wy macie służyć i dla dobra [wspólnego] wypełniać służebną rolę wobec mieszkańców.

Apel został poparty głosami żyjących nieopodal Estakady częstochowian. Przytoczono słowa Anny Rutkowskiej, mieszkanki bloku nr 118 – „o huku, bo tak można nazwać ten hałas, smrodzie spalinowym, który nie pozwala na otwieranie okien, rozchodzących się panelach, braku spokojnego snu, przekrzykiwaniu się w domu, aby móc zrozumieć jeden drugiego”. Przytoczono też słowa Dolores Kołodziejskiej i Sebastiana Dudka: „Kwiatki na balkonie nie dają ukojenia oczom, bo umierają, nie zdążywszy wzrosnąć. Jak żyć w takich warunkach? Życie ludzkie nie ma ceny a za ekran można zapłacić”, a dwaj inni mieszkańcy zaprosili włodarzy i radnych na „hałaśliwy spacer”.

W domach z betonu

Nie ma spokoju w domach z betonu. Nie tylko jedna ulica dotknięta jest hałasem, nie tylko tiry i wielopasmowe ulice to problem. – Albo nie śpimy z upału, albo z hałasu. Wolę z gorąca – mówi Wojciech Bucz, który mieszka przy ul. Św. Jadwigi, nieopodal Cmentarza św. Rocha – To nie jest ulica, to są padoły.

Wojciech Bucz również zwracał się do magistratu, bezpośrednio do Prezydenta Miasta Częstochowy, Zarządu Dróg, ale z zaproszenia na kawę i wizji lokalnej włodarze miasta nie skorzystali. – Napisałem, że tu chodzi tylko o asfalt, o równy asfalt z prawdziwego zdarzenia. Nic więcej nam nie potrzeba – mówi mieszkaniec Parkitki, który przyznaje, że drogowy hałas jest znaczący, ale możliwy do zaakceptowania w zimie. Ale nie w ciepłych miesiącach. – We własnym domu nie mamy pół godziny spokoju. Dzień i noc, dzień i noc – powtarza p. Bucz. – W Europie mieszkać we własnym domu w takim huku i hałasie… Nie do pomyślenia.

Oczywiście Wojciech Bucz nie poprzestał na opisie złych warunków życia, ku czemu ma całkowicie racjonalne podstawy, ale postanowił sam zadbać o swój los. By nie być gołosłownym, pierwsza prośba Wojciecha Bucza jest przez Kancelarię Urzędu Miasta Częstochowy datowana na 18.03.2014 r., następnie została odesłana do MZDiT. W odpowiedzi pojawiła się informacja, że rozważana jest możliwość wymiany nawierzchni na całej jezdni ul. Św. Jadwigi od ul. Rocha do ul. Wyszyńskiego. Zegar tyka. Wedle datowania Kancelarii UMCz, pytanie o wymianę nawierzchni wpłynęło 16.06.2015 r. To nie błąd w druku; między dwoma prośbami o zajęcie się hałasem minął ponad rok.

Tymczasem niepowstrzymanie zbliża się horror wakacyjnych miesięcy – otwartych okien, parnych nocy, nieruchomego powietrza, spalin, nowojorskich korków. Więcej w temacie w numerze 26. z marca br. („Tańczące filiżanki”) oraz 34. z maja br. („Wołanie o ekran dźwiękoszczelny”) tygodnika „czestochowskie24.pl”.

Krzysztof Rygalik