Włókniarz w lidze nie pojedzie

kildemand na torzeWybrzeże Gdańsk – tak, Włókniarz Częstochowa – nie. To najnowsze wieści, które napłynęły od decydentów polskiego żużla, nie ma już praktycznie nawet cienia szansy, aby Stowarzyszenie kierowane przez Michała Świącika mogło wystartować w rozgrywkach drugiej ligi żużlowej. Stanowczość i brak dobrej woli ze strony żużlowych władz w stosunku do częstochowskiego klubu może dziwić tym bardziej, że jednocześnie do rozgrywek dopuszczają one Polonię Bydgoszcz i KMŻ Lublin, który również nie mają uregulowanej sytuacji finansowej.

Lublin i Bydgoszcz są całkowicie w innej sytuacji niż Gdańsk i Częstochowa, gdzie do rozgrywek chciały się zgłosić nowe podmioty – mówi Łukasz Szmit, prawnik Polskiego Związku Motorowego i dodaje: – Nowy podmiot, aby pojechać musi przejąć zadłużenie swojego poprzednika zgodnie z regulaminem licencyjnym albo zawrzeć w tym zakresie porozumienie z Polskim Związkiem Motorowym. W przypadku Włókniarza nie mamy tego porozumienia, a Gdańsk z tego co mi wiadomo wciąż walczy. Sama idea licencji nadzorowanej nie jest zła, sprawdziła się w przypadku Gniezna. Jeżeli PZM podchodziłby do tematu licencji bardziej restrykcyjnie musiałby odmówić startu połowie klubów. Temu, kto w grudniu miałby jakieś zaległości należałoby mu odmówić. Jakie by to miało skutki dla żużla, dla kibiców, dla sponsorów można sobie tylko wyobrazić.

Prezes Stowarzyszenia CKM Włókniarz Michał Świącik desperacko walcząc o żużel w naszym mieście, złożył PZM-otowi propozycję startu drużyny złożonej wyłącznie z własnych wychowanków, która rozpoczęłaby sezon z sześcioma ujemnymi punktami na koncie i bez prawa awansu. Niestety, żużlowe władze nie zgodzą się nawet na tak dalece idące ustępstwa. – Ta propozycja jest nie do przyjęcia. Stowarzyszenie jest kontynuatorem spółki i obowiązuje je przepis o przejęciu zadłużenia. Lepiej, żeby ta drużyna szkoleniowo jeździła w MDMP i innej rywalizacji o mistrzostwo Polski. Juniorzy Włókniarza mogą odejść na wypożyczenie lub jeździć gdzie indziej na zasadzie „gościa” – odpowiada Łukasz Szmit.

Prawnik PZM zdaje sobie sprawę z rozgoryczenia częstochowskich fanów żużla, ale uważa, że innej decyzji podjąć nie można było: – Gdybym był kibicem Włókniarza, to na pewno nie byłbym zadowolony z takiej sytuacji. Oburzenie kibiców rozumiem, ale są jakieś reguły i trzeba się ich trzymać. Gdyby z nich zrezygnować, nie byłoby nad klubami już żadnej kontroli. Gdyby wszystko poszło na żywioł to za dwa lata moglibyśmy mieć 5-6 klubów ekstraligowych, które by zbankrutowały, nie zapłaciły zawodnikom i bez przeszkód mogłyby startować od drugiej ligi jako stowarzyszenia. Przepisy są surowe, ale w inny sposób nie da się zdyscyplinować klubów. Liczę, że oczyszczona z długów Częstochowa przystąpi do ligi w sezonie 2016 – kończy Łukasz Szmit. Teraz osobom, którym Włókniarz nie jest obojętny pozostało walczyć już nie o tegoroczne rozgrywki ligowe, a o przetrwanie żużla pod Jasną Górą w ogóle.

Mariusz Rajek